Tydzień 31

Panama City - Uvita - Parrita - Santa Elena (Monteverde) - La Fortuna

Dzień 211: niedziela, 30 maja 2004

Rano ruszamy nad ocean i wzdłuż brzegu planujemy dostać się do najstarszej części miasta. Idąc wąskim bulwarem zostajemy trzykrotnie ostrzeżeni o czyhającym tam niebezpieczeństwie. Raz był to przypadkowy kierowca samochodu, drugi raz para turystów z odciętym paskiem od torby, a trzeci – policjanci na rowerach. Ci ostatni zgodni są co do rady nam udzielanej: "Trzymajcie się głównej drogi i nie schodźcie z niej w boczne uliczki". Tak tez czynimy. W tej części miasta uczestniczymy w bardzo uroczystej (typowe dla Ameryki Środkowej) mszy. Wieczorem opuszczamy stolicę Panamy i udajemy się na zachód, zmierzając ponownie w kierunku Kostaryki.

Dzień 212: poniedziałek, 31 maja 2004

Idąc rano na stację autobusową mijamy liczne stanowiska wyłożone loterią "zdrapka". Mieszkańcy panamskiego miasteczka entuzjastycznie sprawdzają, czy przytrafiło im się szczęście. Po kilku godzinach jazdy znajdujemy się ponownie na przejściu granicznym z Kostaryką i z właściwym stemplem w paszporcie jedziemy dalej. Ostatecznie docieramy do niewielkiej osady nad oceanem. Znajdujemy miejsce właściwe do rozbicia namiotu. Zasypiamy nad brzegiem Pacyfiku pod kilkoma palmami kokosowymi. Zaczyna się przypływ i woda w dużym tempie zbliża się do naszego tropikalnego biwaku.

Dzień 213: wtorek, 1 czerwca 2004

W nocy przechodzi ulewa równikowa charakteryzująca się bardzo obfitymi opadami. Nasze namioty spisują się jednak bezbłędnie i nie mokniemy. Rano budzi nas głośny szelest palm i szum oceanu. Trudno uwierzyć w to, co widzimy. Ocean zbliża się i oddala o kilkadziesiąt metrów w ciągu kilku godzin, w zależności od pływów (przypływ, odpływ). Robimy pranie, które błyskawicznie schnie w upalnym słońcu i ruszamy na trasę. Ostatni autobus dojeżdża do małego miasteczka na wybrzeżu. Jesteśmy w Parricie i tu spędzamy dzisiejszą noc.

Dzień 214: środa, 2 czerwca 2004

Obserwujemy liczne grupy surferów. Ciągłe fale na tej części wybrzeża sprawiają, że to mekka miłośników tego ekstremalnego sportu. Jako absolwenci AWF decydujemy się poszerzyć nasze doświadczenia o ten rodzaj aktywności. Po chwili walczymy już z siłą oceanu i jego 3-4 metrowymi falami. Z różnym skutkiem nam to wychodzi, ale radochę mamy nieprawdopodobną. Szybko żywioł pokazuje nam kto tu rządzi i zmęczeni powracamy na brzeg. Kolejnym autobusem ruszamy do Puntarenas, miasta położonego w całości na wąskim (ok. 300 m) i długim(ok. 8 km) półwyspie. Na stacji zastaje nas ulewa. Wraz z miłymi Kostaryńczykami wsiadamy w końcu do autobusu, który z wybrzeża zabiera nas w głąb lądu.

Dzień 215: czwartek, 3 czerwca 2004

Naszym dzisiejszym celem jest uzdrowiskowa miejscowość Monteverde. Tłumacząc jej nazwę z hiszpańskiego śmiejemy się, że jedziemy do Zielonej Góry. Nasze oczekiwania, co do tego miejsca, sprawdzają się w pełni. Kręte górskie drogi prowadzą nas pomiędzy przepięknymi zakątkami tego niezwykłego krajobrazu. Po kilku godzinach docieramy na miejsce. Wraz z pokonywaniem wysokości odczuwamy przyjemną zmianę klimatu. Przyjemny chłód pomaga się odprężyć. Odwiedzamy palarnię kawy rosnącej na pobliskich polach. Obserwujemy całą drogę kawowych ziarenek jaką muszą one przebyć z krzaka do naszych filiżanek. Wieczorem rozmawiamy z Ryanem (USA), który właśnie rozpoczyna swoja długą podróż życia.

Dzień 216: piątek, 4 czerwca 2004

Tylko jeden autobus publiczny dziennie opuszcza to piękne uzdrowisko. O godzinie 7:00 jesteśmy już w trasie. Całą drogę podziwiamy przepiękne widoki górzystej Kostaryki i docieramy do kolejnego miasteczka. W Tilaran mamy okazję przyjrzeć się życiu mieszkających tu bardzo miłych ludzi. Dzieci w niebieskich mundurkach grają w piłkę na placu przed katedrą. Starsi ludzie siedzą na niskich stołkach na chodnikach i prowadzą dyskusje. Kobiety ze swoimi dziećmi chowają się w cieniu przed upalnym słońcem. Nadchodzi dla nas czas opuszczenia tego sielankowego miejsca. Ruszamy dookoła Jeziora De Arenal i docieramy do La Fortuna – małego miasteczka, znajdującego się u podnóża czynnego wulkanu.

Dzień 217: sobota, 5 czerwca 2004

Mamy dwa cele na dziś. Planujemy zobaczyć wodospad a potem przyjrzeć się najbardziej czynnemu wulkanowi w Ameryce Środkowej. Oba cele można zrealizować ruszając się tylko kilka kilometrów od miasteczka La Fortuna. Mijamy plantacje bananów i hodowle pięknych koni. Docieramy na miejsce i kąpiemy się pod wodospadem, zachowując bezpieczną odległość od zagrażającej życiu, spadającej z wysokości ponad 60 m, wody. Zastaje nas tropikalna ulewa, której końca nie widać. Wracamy szczęśliwie na stopa. Gdy zapada zmierzch, tryskająca z krateru wulkanu lawa jest już coraz wyraźniejsza. Podziwiamy to niezwykłe zjawisko.

Poprzedni tydzień

Lista tygodni

Kolejny tydzień