Tydzień 24

San Francisco

Dzień 162: niedziela, 11 kwietnia 2004

Wielkanoc, a więc rano do kościoła. A tam ten sam ksiądz, który odmówił nam jakiejkolwiek pomocy, wygłasza piękne kazanie, aż żal go słuchać. Po mszy wracamy do hotelu. Paweł przyrządza tak zwaną "Jajecznicę lutolską", której nauczyli go jego rodzice. Mniam... mniam... Pachnie tak świetnie, że ludzie z hostelu zaglądają nam do gara. Amerykański hostel różni się od tych w Azji. Jest w nim duża kuchnia z jadalnią. Na wschodzie, gdzie jedzenie jest tanie, nie opłaca się gotować. Ciekawe jest, że część osób mieszka w hostelu na stałe. Po obfitym śniadaniu z miejsca zasypiamy, ciągle dokucza nam różnica czasu. Wieczorem krótki spacer po San Francisco oraz długie opowieści w jadalni, gdzie wieczorami spotykają się mieszkańcy hostelu.

Dzień 163: poniedziałek, 12 kwietnia 2004

Drugi dzień świąt poświęcamy na zwiedzanie starej części miasta. Ulice przecinają się prostopadle tworząc tak zwane bloki. Jest to typowa zabudowa w USA, bardzo ułatwiająca poruszanie się po tym ogromnym mieście. Centrum "San Fran", jak nazywają je jego mieszkańcy, położone jest na wielu wielkich wzniesieniach. Ulice wspinają się na wzgórza, by następnie opaść w stronę zatoki. Stojąc na jednym z nich widzimy całą ulicę i ruch na niej panujący oraz dachy budynków. Robi to niesamowite wrażenie. Chodząc uliczkami można dostać niezłej zadyszki, niektóre chodniki to nic innego jak normalne schody. Tego dnia docieramy nad zatokę, gdzie znajduje się centrum rozrywkowo-turystyczne z knajpkami i mnóstwem sklepów z pamiątkami. Widzimy położone na jednej z wysp w zatoce San Francisco słynne więzienie Alkatraz, gdzie więziono takich gangsterów jak Al Capone. Podziwiamy także słynny czerwony most Golden Gate, który jest wizytówką miasta. Wieczorem znów opowieści o naszym podróżowaniu po Azji. Młodzi Amerykanie są w głębokim szoku. My również jesteśmy zdziwieni, że ludzie z tak rozwiniętego i bogatego kraju mają mgliste pojęcie o Azji.

Dzień 164: wtorek, 13 kwietnia 2004

Trafiamy do China Town, mieszczącego się również w starej części miasta. Mnóstwo tu restauracji i małych knajpek. Handel uliczny kwitnie, klimat podobny do tego widzianego w chińskiej dzielnicy stolicy Malezji. San Francisco jest miastem bardzo zróżnicowanym etnicznie. Poza wspomnianymi wcześniej Azjatami mieszkają tu duże grupy ludności pochodzące z Afryki i Ameryki Łacińskiej. Udajemy się na aleję Kolumba (Columbus Av.) będącą jedną z głównych ulic starej części San Francisco. Znajdują się przy niej liczne restauracje i kafejki w większość wysokiej klasy, prowadzone głównie przez Włochów. Odwiedzamy również kilka irlandzkich pubów. Atmosferą przypominają tę znaną nam z Londynu.

Dzień 165: środa, 14 kwietnia 2004

Rankiem udajemy się nad zatokę San Francisco. Trafiamy do muzeum miasta, położonego na przystani rybackiej. Znajdują się w nim eksponaty związane z budową mostu Golden Gate oraz wiele maszyn rozrywki bawiących turystów na przystani kilkadziesiąt lat temu. Później zwiedzamy port rybacki oraz położone w jego pobliżu stare doki.

Dzień 166: czwartek, 15 kwietnia 2004

Kontaktujemy się z naszym kumplem Słabym, który będąc kilka lat temu w Stanach korzystał z jednej z firm zajmujących się usługą AutoDrive. Usługa ta mało znana jest w Polsce, a nawet w Europie. Polega na tym, że osoby przeprowadzające się do innego stanu wysyłają dobytek ciężarówką, a swoje auto oddają do firmy. Ona szuka młodych ludzi, głównie podróżników, którzy tym autem przejadą setki mil pod nowy adres właścicieli auta. W umowie zastrzeżony jest czas na dostarczenie auta i ilość mil jakie możemy nim pokonać. My taką firmę znajdujemy w Internecie, w czym pomaga nam właściciel hostelu "PJ". Firma ma samochód do przeprowadzenia z San Francisco do Houston.

Dzień 167: piątek, 16 kwietnia 2004

Załatwiamy formalności związane z autem. Aby poszło szybciej postanawiamy, że jeden z nas zajmie się autem, a drugi bankami. Piotr załatwia formalności w banku związane z czekami na dalsza cześć wyprawy. Paweł idzie podpisać umowę i zobaczyć furę, którą "przetniemy" południową cześć USA. Płacąc jedynie 10 dolarów za ubezpieczenie, 300 dolarów zwrotnego depozytu dostajemy samochód na osiem dni!

Dzień 168: sobota, 17 kwietnia 2004

Jedziemy zobaczyć będący chlubą miasta czerwony most Golden Gate. Most łączący San Francisco z hrabstwem Marin został otwarty 27 maja 1937 roku. Przed i w czasie jego budowy spekulowano, że nie da się go wybudować, jednak upór oraz trud inżynierów i robotników zwyciężył z falami oceanu, silnymi prądami i przypływami oraz gęsta mgłą. Most ma długość 2700 metrów i wznosi się 227 metrów nad tafla wód zatoki. Koszt budowy mostu to 35 milionów dolarów. Dziennie przejeżdża nim 120 tysięcy samochodów. Ma on również ścieżkę dla rowerzystów oraz chodnik, którym przeszliśmy na drugi brzeg zatoki. Czerwony kolor mostu to efekt dodania do farby mini czyli substancji antykorozyjnej. Widok na miasto i zatokę pełną windsurferów oraz żeglarzy jest niesamowity. Drugi brzeg to miejsce typowo rekreacyjne. Pełne ścieżek i miejsc na niedzielny piknik. My również urządzamy sobie mały piknik w oczekiwaniu na zachód słońca. Podświetlony nocą most Golden Gate, a w jego tle rozświetlone "San Fran", zwala z nóg. To jeden z piękniejszych widoków, które możemy podziwiać. Z braku autobusu do centrum wracamy na stopa. Niezłego mamy farta, bo koleżka, którego zatrzymaliśmy, ma nic innego jak Hummera. Dumnie wracamy do centrum.

Poprzedni tydzień

Lista tygodni

Kolejny tydzień