Tydzień 11

Granica z Wietnamem - Hanoi - Cat Ba - Hanoi

Dzień 71: niedziela, 11 stycznia 2004

Po dwóch miesiącach spędzonych w Chinach wjeżdżamy do kolejnego kraju. Przejście granicy zajmuje około godziny. Kierujemy się w stronę centrum Lao Cai, by zmienić czeki podróżne na wietnamskie dongi. Ale banki w niedziele są zamknięte. Ruszamy wiec w kierunku drogi do Hanoi. Paweł załatwia od miejscowych mapę Wietnamu. Na drogach bardzo mało samochodów, mnóstwo motorowerów. Łapiemy kilka okazji i dojeżdżamy do Phu na stację. Decydujemy się dojechać do Hanoi pociągiem, to jest jakieś 250km. Za bilet płacimy dolarami, które w Wietnamie są jak druga waluta. Obcokrajowiec może zapłacić nawet cztery razy więcej za pociąg niż Wietnamczyk. My przepłacamy, jak się okazuje, tylko dwa razy. Przestawiamy zegarki, teraz z Polską dzieli nas już 6 godzin.

Dzień 72: poniedziałek, 12 stycznia 2004

Do Hanoi dojeżdżamy o 5 rano. Jest bardzo ciepło. Kierujemy się w stronę Starego Kwadratu, części miasta, gdzie jest wiele hoteli. Przechodzimy przez park nad jeziorem Hoan Kiem. Mimo wczesnej pory nie brakuje w nim ludzi uprawiających gimnastykę. Znajdujemy hotel, rzucamy plecaki i idziemy zjeść śniadanie. Dużo słyszeliśmy o wietnamskich bagietkach, sprowadzonych przez Francuzów w czasie kolonizowania Indochin. Można je kupić na każdej ulicy, od kobiet z koszami na głowie. Po południu odwiedzamy tańszą część miasta poleconą przez Kurta. Sprzedają tam bia hoi czyli "piwo z kija". Odwiedzamy jeden z głównych zabytków Hanoi, katedrę św. Józefa, zbudowaną jeszcze przez Francuzów. Wietnam jest drugim po Filipinach krajem co do liczby katolików w Azji.

Dzień 73: wtorek, 13 stycznia 2004

Załatwiamy wizy do Kambodży, do której planujemy udać się za około 3 tygodnie. Szukamy także dobrej oferty wyjazdu na wyspę Cat Ba, którą także polecał nam Kurt. Kupujemy trzydniowy wyjazd za 19 dolarów od osoby. Wieczorem idziemy nad Jezioro Zachodnie, największy zbiornik wodny położony w tym mieście. Hanoi od dużej liczby znajdujących się w nim jezior zwane jest Miastem Jezior. W drodze powrotnej wchodzimy do knajpki na kolację. Tam poznajemy Baricello, lekarza ze Szwajcarii. On także wybiera się na Cat Ba. Do hotelu wracamy przez nocny targ, który aż tętni życiem.

Dzień 74: środa, 14 stycznia 2004

Odwiedzamy drugi brzeg Czerwonej Rzeki, której początek widzieliśmy w Chinach. Tam miała ona 2 m szerokości, w Hanoi biegnie przez nią most długości pół kilometra. Wracając widzimy zarzynanego psa, wiszącego za tylne nogi z podciętym gardłem. To większy szok niż ugotowany pies na straganie. Po południu zwiedzamy Hanoi Hilton, więzienie, w którym trzymano amerykańskich jeńców w czasie Wojny Wietnamskiej, zbudowane pierwotnie przez Francuzów dla wietnamskich rewolucjonistów. Z kolei w muzeum lotnictwa oglądamy amerykańskie działo, które zestrzeliło jeden z amerykańskich samolotów. Wyprodukowane w USA, zostało darowane Rosji do walki z Japonią podczas II Wojny Światowej. Rosjanie przekazali działo Chińczykom, a oni podarowali je Wietnamowi. Historia warta zapamiętania.

Dzień 75: czwartek, 15 stycznia 2004

Ruszamy na wycieczkę na wyspę Cat Ba, położoną w zatoce Halong. Przy wymeldowaniu właściciele hotelu próbują wyciągnąć od nas pieniądze. Tracąc zaufanie rezygnujemy z zostawienia u nich bagażu i do autobusu pakujemy się z całym ekwipunkiem. Na trasie mijamy motorki z osłami lub świniami uwiązanymi na tylnym siedzeniu. Z autobusu przesiadamy się na statek i podziwiając piękno skalistych wysepek zatoki docieramy wieczorem do celu. Podczas spaceru dostrzegamy jeszcze pływające w porcie delfiny.

Dzień 76: piątek, 16 stycznia 2004

Przy śniadaniu rozmawiamy z innymi uczestnikami wycieczki. Przed południem jeszcze ruszamy do parku narodowego. Po przeprawie przez las tropikalny trafiamy na wieżę widokowa, skąd rozciąga się wspaniały widok na większą część wyspy. Poznajemy kolejnych młodych ludzi. Tym razem z Chile, Salwadoru i Kanady. Wspólnie z nimi najpierw mokniemy od tropikalnej ulewy a potem wybieramy się zobaczyć pobliskie plaże. Wieczorkiem kończymy dzień przy piwku.

Dzień 77: sobota, 17 stycznia 2004

Nadszedł czas powrotu do stolicy. Najpierw statek, potem autobus i po południu znajdujemy się znów w Hanoi. Zatrzymujemy się tylko na jedna noc. Gdy rozglądamy się po mieście szukając posiłku, po raz kolejny uwagę nasza przykuwa cos w rodzaju ogniska. Napotkana Wietnamka wyjaśnia, ze to buddyjski rytuał nakazuje palenie przed domem, najczęściej na ulicy, różnych symbolicznych przedmiotów, między innymi falsyfikatów wietnamskich dongów i amerykańskich dolarów. W pokoju hotelowym dostrzegamy na ścianie miły, polski akcent - naklejkę reklamujące jedna z polskich rozgłośni radiowych.

Poprzedni tydzień

Lista tygodni

Kolejny tydzień